Pierwsze kroki jako właściciel restauracji wegańskiej

Pierwsze kroki jako właściciel restauracji wegańskiej

Założenie własnej działalności gospodarczej nie jest łatwym zadaniem, zwłaszcza w Polsce. Decydując się na otwarcie lokalu gastronomicznego, zwłaszcza w takiej niszy jak kuchnia wegańska, należy mieć na uwadze koszta takiego przedsięwzięcia, a i liczyć się z tym, że w naszym kraju średnio 80% nowych przedsiębiorstw upada po roku działalności, przez co podejmujemy duże ryzyko związane z założeniem biznesu. Załóżmy jednak, że pomyślnie przeszliśmy wszystkie etapy wstępne i otrzymaliśmy zgodę na otworzenie działalności. Jak ją prowadzić?

Pierwsze wrażenie jest kluczowe

Choć brzmi to brutalnie, nikt nie wróci do restauracji, w której w trakcie pierwszej wizyty zobaczył brud, czy nie był zadowolony z obsługi. Zakładając ściśle wegański punkt gastronomiczny musimy mieć swiadomość, że jeszcze bardziej ograniczamy nasz potencjalny target (przynajmniej dopóki nie wyrobimy sobie marki). Pamiętajmy też, że oprócz potencjalnego niezadowolenia klienta musimy również liczyć się z surowym osądzeniem przez Sanepid.

Odpowiednio dobrane menu

Otwierając restaurację wegańską, naszymi głównymi klientami będą rzecz jasna ludzie nie spożywający mięsa i produktów zwierzęcych. Musimy bardzo dokładnie dobrać zarówno pozycje w karcie dań jak i poszczególne składniki, by nie zawieźć oczekiwań klientów. Pamiętajmy też, by każdą propozycję dokładnie opisać, oraz poinformować o znajdujących się w posiłku składnikach, które mogą powodować alergie.

Przyciągnięcie klientów

Teraz, gdy mamy już ustalone menu, musimy zachęcić ludzi do odwiedzenia naszego lokalu. Dobrym pomysłem będzie zorganizowanie promocji związanej z otwarciem baru, np, „przez pierwszy tydzień -50% na wszystko.” Jeśli nas stać, warto zamieścić reklamę w regionalnej prasie.

Ważne jest, by przyciągać nie tylko klientów będących weganami, ale także o odmiennych gustach. Warto w tym celu założyć stronę internetową z ogólnodostępnym menu, a także profile w różnego rodzaju mediach społecznościowych. Nawet nasi stali klienci mogą się w końcu nami znudzić, a wtedy grozi nam bankructwo.